Usiądź, a opowiem Ci historię, której już nie zapomnisz. Historię, która miała miejsce dawno temu... choć jakby się przez chwilę zastanowić to nie aż tak dawno. Właściwie jest to już legenda i ma kilkanaście możliwych wersji, ale tylko jedna jest prawdziwa... właśnie ta, bo tylko ja odważyłam się komuś to opowiedzieć. Jako jedna z nielicznych, która wiedziała i wie wszystko o Dziedzictwie Liliany, jedyna miałam odwagę, żeby podzielić się z kimś swoją wiedzą.
Opowieść ta zaczęła się dość niewinnie...
Obserwował ją w ukryciu już od dłuższego czasu. Schowany za dużym drzewem kwitnącej wiśni nie mógł oderwać od niej wzroku. Swymi pięknymi oczami koloru bezchmurnego nieba śledził każdy ruch jaki tylko wykonała. Zmrużył oczy i przyjrzał się dokładniej dziewczynie, która właśnie trenowała.
Była średniego wzrostu, miała smukłą sylwetkę. Ciemnobrązowe loki sięgające łopatek falowały z każdym ruchem. Śnieżnobiała sukienka, która w pasie była przewiązana niebieską szarfą nie krępowała ruchów, a w tym momencie to było niezwykle ważne. Chłopiec jeszcze raz się jej przyjrzał, a przez głowę przemknęła mu myśl, że wygląda jak mały anioł. Niebezpieczny mały anioł. Mimo swojego młodego wieku i anielskiego wyglądu dziewczyna dzierżyła w prawej dłoni miecz, który był wyjątkowy. Rękojeść wykonana z czystego złota, wysadzana była małymi diamencikami. Długa i lśniąca klinga, która raz za razem cięła powietrze z głuchym gwizdem.
Przez chwilę miał ochotę do niej podbiec i się przywitać, ale wolał jej nie przeszkadzać. Usiadł na ziemi i podniósł z trawy małego, różowego kwiatka. Był ładny. Postanowił jej go dać. Chyba się ucieszy. Odwrócił się z postanowieniem ujawnienia swojej obecności, ale niemal natychmiast tego pożałował. Tuż przed jego twarzą świsnęła strzała. Wbiła się ona w pień drzewa. Chłopak przerażonym spojrzeniem powiódł na szczyt górki, z której owa strzała została wystrzelona. Stała tam jakaś zakapturzona postać, która celowała w niego z łuku. Odskoczył w bok. W samą porę.
Spojrzał na nią. Walczyła z kilkoma przeciwnikami. Postanowił jej pomóc. Obok jego głowy znowu świsnęła strzała.
-Lilia! Uważaj! -krzyknął uderzając pięścią w skroń jednego z przeciwników, który próbował kopnąć dziewczynę w piszczel.
-Dzięki Haru- uśmiechnęła się do niego słabo. Była zmęczona po treningu. W takim tempie nie da rady dłużej z nimi walczyć.
-Daj miecz! -krzyknął do niej ponownie. Dziewczyna rzuciła mu swój oręż, a sama zaczęła okładać przeciwników pięściami. Niebieskooki w tym czasie ranił kilku wrogów, którzy leżeli na trawie, plamiąc ją swoją krwią. Wciąż ich przybywało. Jak to możliwe?!
Chłopak zrobił piruet i cięcie. Natrafił na jakąś przeszkodę. Przed sobą zobaczył zakapturzonego mężczyznę, który wcześniej do niego strzelał z łuku. Właśnie nim blokował teraz ten miecz.
-Uspokój się dzieciaku -warknął do niego. -Jesteśmy tu tylko po tę pannę w białym -mężczyzna wskazał głową miejsce, w którym brązowowłosa walczyła wręcz z jakimś słabym przeciwnikiem.
-Odczep się od niej -odpowiedział wytrącając mu łuk z dłoni. -To są jej urodziny -mężczyzna uśmiechnął się nieznacznie i zaczął biec w kierunku chłopca. Kiedy znalazł się blisko niego zatopił w brzuchu niebieskookiego sztylet. Haru upadł na kolana i upuścił miecz. Dziewczyna coś do niego krzyczała, ale zupełnie tego nie słyszał. Był tylko on i jego ból... kiedy on leżał w coraz większej kałuży krwi zakapturzony podszedł do dziewczyny, która przyjęła pozycję do walki. Mężczyzna zaśmiał się szyderczo i pstryknął palcami. Ciemnowłosa złapała się za głowę i zamknęła oczy. Zaczęła krzyczeć. Wszystko co widziała... to było straszne, ale takie realistyczne. W dodatku ten hałas... ten straszny dźwięk, jakby ktoś przejechał paznokciami po tablicy. Nie mogła tego dłużej wytrzymać.
-Lilia... łap...-usłyszała jak obok niej upada miecz. Opanowała się. Spojrzała w kierunku przyjaciela. Stał na nogach trzymając się za swoją ranę.
-To dla ciebie Haru -złapała za rękojeść miecza i runęła na przeciwnika z całą siłą jaka jej pozostała. On tylko odskakiwał i ciągle ją prowokował. Wiedział, że jak tylko się zmęczy będzie bardzo łatwym celem. Dziewczyna uderzała coraz słabiej. Musi to zakończyć. Złapała broń oburącz i machnęła nim z całej siły. Mężczyzna zatrzymał miecz tuż przed swoją twarzą. Wyrwał go z jej rąk i wbił w pobliską skałę. Zamruczał coś pod nosem patrząc na ciemnowłosą, a kiedy skończył ta upadła. Wziął ją na ręce i uniknął ataku Haru, który zachwiał się i upadł.
-Znajdę cię Lilia! Obiecuję! -w tym momencie mężczyzna zniknął. Lilia również. A Haru? Znaleźli go po kilku godzinach, ledwo żywego. Później im opowiedział co się stało, ale nic nie mogli na to poradzić. Lilia została uznana za martwą, ale Haru się nie poddał. Wciąż jej szukał... przecież obiecał.
***
Siemka
Postanowiłam, że założę kolejnego bloga. Ten będzie o losach Liliany. Trafi do pewnego magicznego świata, a jej poukładane życie wywróci się do góry nogami. Pozna kilku ludzi, z którymi łączy ją niezwykle silna więź.
Nie mogę więcej napisać, bo to będzie za duży spoiler :D
Prolog jest krótki i niespecjalnie mi się udał, ale następne notki będą lepsze.
Pozdrawiam ^^